gototopgototop

английский

итальянский

немецкий

нидерландский

датский

шведский

норвежский

исландский

финский

эстонский

латышский

литовский

греческий

албанский

китайский

японский

корейский

вьетнамский

лаосский

кхмерский

бирманский

тайский

малайский

яванский

хинди

бенгальский

сингальский

тагальский

непальский

малагасийский

Повесть «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке – читать онлайн, Иоанна Хмелевская

Детективная книга «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке – читать онлайн, автор детектива - Иоанна Хмелевская (Joanna Chmielewska). Повесть «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) была написана в 1981-м году, и относится к т.н. «детективам для молодёжи» - отдельный цикл Иоанны Хмелевской, в котором есть ещё 8 других детективных историй (к примеру, книга «Дом с привидениями» (Nawiedzony Dom)).

Некоторые произведения польской писательницы Иоанны Хмелевской были переведены на самые распространённые языки мира, однако интереснее их читать в оригинале, т.е. на польском – так вы видите авторский стиль, а не вариант переводчика.

Другие книги на польском разных жанров можно читать онлайн в разделе «Книги на польском языке», а для детей есть раздел «Сказки и легенды на польском языке». Тексты сказок этого раздела короткие и несложные, поэтому подойдут для студентов, начинающих изучение польского языка.

Для тех, кому больше нравится слушать книги, создан раздел «Аудиокниги на польском языке», где также есть также аудиосказки братьев Гримм.

Для любителей польских фильмов есть раздел «Фильмы на польском языке с субтитрами», где можно смотреть онлайн или скачать бесплатно различные польские фильмы. Если вас интересуют также фильмы на разных языках стран Европы и мира, посмотрите каталог «Фильмы онлайн».

Для тех, кого интересует изучение польского языка не только самостоятельно по фильмам и книгам, но и с опытным преподавателем, есть необходимая информация в разделе «Польский по скайпу».

Кого интересуют вопросы, связанные с получением Карты поляка, посмотрите тематические статьи в разделе «Карта поляка».

 

Возвращаемся к чтению детективной повести «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке. На этой странице выложена часть книги, а ссылка на продолжение детектива «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) будет в конце страницы.

 

Wielkie zasługi

 

Mechanicznie opędzając się od komarów, Janeczka i Pawełek siedzieli na schodkach campingowego domku. Taktownie symulowali całkowitą głu­chotę, bowiem we wnętrzu domku ich rodzice to­czyli rozmowę stanowczo nieodpowiednią dla uszu dzieci.

- Półgłów jeden! - wykrzykiwała z irytacją pani Krystyna do swego męża. - Półgłów!
Bo półgłówek to jest zbyt pieszczotliwie! Ja tu nie przyje­chałam taplać się w bagnie! Przyjechałam nad mo­rze! Nie zostanę ani chwili!!!

- No owszem, przyznaję, miałem pewne oba­wy - usprawiedliwiał się pan Roman Chabrowicz. - Dyrektor...

- Dyrektor! Debil, maniak, a nie dyrektor! Idiota!

- Dobrze, idiota. To co, mam go zabić?

- Przydałoby się! Byłoby to z pożytkiem dla instytucji! Dla społeczeństwa! Dla całego kraju!

- Może nawet dla całej Europy... Przyznaję, że ośrodek położony jest dość idiotycznie, ale nic na to nie poradzę.

- Idiotycznie, to za łagodne słowo! Jestem pewna, że znajduje się w najszerszym miejscu tej całej mierzei, a to za nami, to jest jej najwyższy punkt!

- Od początku było wiadomo, że jest coś nie­dobrze - mruknęła Janeczka na schodkach.
- Domyśliłam się, jak zaczął zadawać głupie pytania w samochodzie.

- Pewnie - przyświadczył Pawełek. - Zaraz było widać, że coś nie gra. Bał się powiedzieć wcześ­niej.

Janeczka pokiwała głową, z politowaniem wspominając nieudolne podstępy własnego ojca. Już od Elbląga pan Chabrowicz wydawał się jakiś nieswój. Z wyraźnym niepokojem dopytywał się o szerokość mierzei i jej najwyższe wzniesienie nad poziom morza, interesował się także strukturą gle­by. Na pytania grzecznie i bez trudu odpowiedziała mu córka, dla której geografia stanowiła ulubione hobby.

- Piaski! - kontynuowała urągliwie pani Krystyna w domku. - Wydmy! Ha, ha! Gdzie te piaski i wydmy?! Ja tu widzę bagna i moczary!

- No właśnie, dziwię się, skąd takie bagno na piaszczystym terenie... - martwił się ugodowo pan Chabrowicz.

Pani Krystyna nie pozwalała się ułagodzić.

- Co za pomysł, żeby budować ośrodek cam­pingowy w takim miejscu! Debil to mało, trzeba być zwyrodnialcem!

- Ponadto egoistą, samolubem i krętaczem - uzupełnił pan Roman gorliwie. - O przystań też się postarał...

- Mają rację, to kretyn - zgodził się półgło­sem Pawełek na schodkach. - Ma fioła na punkcie żaglówek, niech mu będzie, niech sobie ma. Ale po co było robić ten ośrodek za górką?

Janeczka obejrzała się i oceniła porośnięte la­sem strome zbocze.

- Okropnie daleko stąd na plażę - stwierdzi­ła. - W dodatku jego tu wcale nie ma.

- Kogo?

- Tego dyrektora. Przyjeżdża na dwa tygod­nie i tyle. I na te dwa tygodnie zrobił cały ośrodek. Nic go nie obchodzi, że normalni ludzie muszą latać nad morze tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt metrów.

- Rzeczywiście, tyle akurat tutaj jest?

- Co? No nie, może ostatecznie trochę mniej. Ale trzeba latać, bo on chce mieć blisko te żaglówki przez dwa tygodnie. Obrzydliwiec.

Pawełek pokiwał głową.

- Ich tam jest podobno trzech, tych dyrekto­rów zwyrodnialców. Wszyscy z fiołem.
I z żaglów­kami. Przekupili tych różnych od kontroli, żeby za­świadczyli, że tu jest doskonałe miejsce na ośrodek, i wmówili ludziom, że inaczej nie można. Jeszcze nie wiem, czy mi się tu podoba.

- Ja też nie wiem. Trzeba będzie obejrzeć oko­licę...

Wszystkie te protesty i niepewności budził ośro­dek campingowy Przemysłu Włókienniczego, do­kąd pan Chabrowicz przypadkowo dostał skiero­wanie. Z przemysłem włókienniczym nie miał wprawdzie nic wspólnego, ale, sam wodniak, znał wszystkich innych wodniaków, w tym także owych dyrektorów zwyrodnialców. O ośrodku słyszał, wiedział, że można tu żeglować po Zalewie. Żeglo­wać nie miał zamiaru, ale po drugiej stronie mierzei znajdowało się morze, wybrał się zatem z rodziną nad morze.

Morze okazało się trudno dostępne. Ośrodek ulokowano rzeczywiście dość dziwnie, tuż nad sa­mym Zalewem, w miejscu wyjątkowo źle wybra­nym dla wszystkich, z wyjątkiem żeglarzy. Trzeba było doprawdy wielu starań, żeby na piaszczystej mierzei znaleźć tak wspaniałe bagno, będące zara­zem istnym rajem dla komarów. Domki campingo­we stały tuż obok bagna, w maleńkiej dolince osło­niętej z trzech stron lasem. Morską plażę można by­ło osiągnąć dopiero po sforsowaniu dwóch wysokich gór i całej szerokości półwyspu, kąpiel w Zalewie zaś wykluczał grząski brzeg i równie grząskie dno. Na domiar złego deszczowe lato nad­zwyczajnie sprzyjało komarom, których nieprzeli­czone roje miały tu znakomite warunki egzystencji.

- Przejeżdżaliśmy przez wieś - mówiła z fu­rią pani Krystyna. - Jeżeli oczywiście te wytworne wille można nazwać wsią. Jestem pewna, że tam wy­najmują jakieś pokoje, prawdopodobnie z łazienka­mi i ciepłą wodą. Rób sobie, co chcesz, zamorduj kogoś, wystrasz, przekup, ale tutaj nie zostanę na­wet przez jedną dobę!

Janeczka i Pawełek zamienili spojrzenia, pełne nagłego zainteresowania. Zanosiło się na rozrywkę.

- Wątpię, czy mają coś wolnego - rzekł smętnie zgnębiony pan Roman. - Przecież właśnie dla­tego wziąłem te wczasy, że wszystko było zajęte. Ca­ła Polska pcha się nad mocze.

- Od maja do tej pory bez przerwy padał deszcz! Może ktoś zrezygnował...

Janeczka i Pawełek na chwilę stracili wątek scy­sji w domku, bo pojawił się ostatni członek rodziny, ich pies imieniem Chaber. Był to pies tak mądry i tak doskonale wychowany, że nigdy nie zaistniała potrzeba prowadzania go na smyczy. Zawsze biegał wolno i zawsze wiedział, co robić i jak postępować, znacznie przewyższając w tej mierze wiedzę swoich państwa. Teraz, od razu po wyskoczeniu z samo­chodu, udał się na rekonesans i właśnie zakończył zwiedzanie terenu.

- No i co? - spytała z ożywieniem Janeczka. - Jak tu jest?

Chaber wydawał się pełen mieszanych uczuć. Był rozradowany, a równocześnie niespokojny. Szczeknął krótko, odbiegł kawałek w kierunku wschodnim, w stronę granicy, obejrzał się, podbiegł jeszcze kilka metrów i zastygł w pięknej, klasycznej pozie psa myśliwskiego, wyciągnięty jak struna, znieruchomiały, z uniesioną przednią łapą. Potem znów się obejrzał, nagle zawrócił i z podkulonym ogonem podbiegł do swych państwa. Cicho skomlał i popiskiwał.

Rodzeństwo oderwało wzrok od psa i popatrzy­ło na siebie. Nie zdążyli się odezwać, bo Chaber zer­wał się, pobiegł w drugą stronę i zachował się podo­bnie. Znów wystawił zwierzynę, teraz jednak nie wracał z podkulonym ogonem, tylko oglądał się niecierpliwie, podbiegając dalej, zawracając i wyraźnie zachęcając do pójścia w jego ślady. Wre­szcie wrócił i usiadł obok Janeczki, szczeknąwszy je­szcze dwa razy.

- Rozumiem - powiedział Pawełek z wielkim przejęciem. - Z tam tej strony jest nosorożec i on się nie podejmuje go upolować. A z tej jakaś łagodniej­sza zwierzyna.

- Nie wiem, czy zwierzyna - zaprotestowała trochę niespokojnie Janeczka. - To znaczy, chcia­łam powiedzieć, nie wiem, czy łagodniejsza. On chy­ba nie wie, co to jest, musi to być coś skomplikowa­nego.

- Możliwe. Chce, żebyśmy z nim poszli i sami sprawdzili. Ja bym poszedł.

- Ja też, ale na razie nie możemy. Nie wiem, na czym oni stanęli.

W tym momencie z domku wyszli rodzice.

- Dzieci, poczekajcie tu - powiedziała zde­nerwowana pani Krystyna. - Pojedziemy z ojcem poszukać jakiegoś ludzkiego mieszkania. Bagaże zostają, nie wypakowujcie niczego.

- Tatusiu, jakie tu są niebezpieczne zwierzęta? - przerwał pośpiesznie Pawełek.

- Na litość boską, nie boicie się chyba niebez­piecznych zwierząt - odparł zirytowany pan Chabrowicz. - To nie jest dżungla nad Amazonką. Tu nie ma żadnych niebezpiecznych zwierząt!

- Ale jakieś tu są! Jakie?

- Lisy, sarny i zające. Nie zawracaj głowy, za­raz wracamy.

- Znaczy, nie wiem, co zwęszył - stwierdził Pawełek, przyglądając się, jak matka z ojcem wsia­dają do samochodu. - Co robimy?

Janeczka już się podniosła ze schodków.

- Idziemy zobaczyć to skomplikowane - zadecydowała bez namysłu. - Zanim wrócą...

- Powiedzieli, że zaraz.

- Coś ty?! Jak jadą oboje, zanim wrócą, zdą­żymy obejrzeć pół tej całej mierzei. Już sobie nie po­żałują, żeby nie przegrymasić wszystkich domów, jakie tylko znajdą!

Pawełek natychmiast zgodził się z siostrą, prze­kręcił klucz w drzwiach domku, wyjął go i schował do kieszeni. Chaber już biegł na zachód, wcześniej od nich wiedząc, że wyprawa ruszy. Pośpieszyli za nim i zagłębili się w las.

Ludzi nie było widać wcale. Pierwsze od tygodni słoneczne popołudnie wywabiło wszystkich na pla­żę . W okolicy ośrodka nie mieszkał nikt - zabudo­wania osady zaczynały się dopiero o dobre kilkaset metrów dalej. Nikt też nie przechadzał się po stro­mych zboczach pozbawionych dróg i gęsto zalesio­nych. Pojedyncze sylwetki migały tylko gdzieś wy­żej, na drodze, ale i te po chwili zniknęły z horyzon­tu, zasłonięte drzewami.

Chaber prowadził na przełaj, nie przejmując się nierównościami terenu. Janeczka i Pawełek, sapiąc i dysząc, przedzierali się przez zarośla i krzewy, wpadali w jakieś dziury i wdrapywali się na górki. Po ścieżkach nie było najmniejszego śladu.

- Czy tu specjalnie kopali te doły i góry? - wydyszała gniewnie zziajana Janeczka.
- Co chwi­la w coś wpadam! Przecież idziemy wzdłuż, a to jest pofałdowane też wzdłuż! Nierówno powinno być w poprzek!

Pawełek potknął się na pniaku, podparł rękami i obejrzał na siostrę.

- Jak to, nie wiesz? - zdziwił się. - To są okopy. Tu siedzieli Niemcy. Pod sam koniec wojny podobno siedziało ich tu miliony i wszyscy kopali sobie okopy. I stanowiska dla czołgów. Ja się o tym uczyłem.

- Okropność! Nie wiem, kiedy mogli zajmo­wać się wojną, chyba bez przerwy kopali.
Nie wiem, jak znaleźli czas, żeby raz wystrzelić!

- Toteż właśnie przegrali tę wojnę...

- A swoją drogą, Chaber mógłby wybrać coś równiejszego!

- On chyba wie, że mamy bardzo mało cza­su...

Chaber szedł jak po sznurku, przeskakując doły i oglądając się niecierpliwie za siebie. Kiedy wreszcie zatrzymał się, obejrzał ostatni raz i wystawił zwie­rzynę, jego państwo byli gruntownie wykończeni. Zatrzymali się również, milcząc i ciężko dysząc. Chaber po krótkiej chwili poruszył się, przemknął kilka kroków dalej i usiadł. Wyraźnie było widocz­ne, że doprowadził na miejsce.

Wokół panowała cisza i absolutny spokój. Zni­żające się ku zachodowi słońce przesiewało się przez gałęzie drzew, wiatr ucichł. Janeczka i Pawełek cze­kali w bezruchu co najmniej minutę, nie widząc nic poza masą różnorodnej zieleni.

- No? - szepnął pytająco Pawełek. - I co tu ma być?

- Coś za tymi krzakami - odszepnęła Janeczka. - Nic niebezpiecznego, bo on siedzi spokoj­nie. Trzeba zobaczyć.

Pawełek podejrzliwie spojrzał na psa. Siedział niezupełnie spokojnie, wydawał się jakby pełen na­pięcia. Chwilami podnosił się i zniżał łeb ku ziemi, węsząc nerwowo. Coś tu musiało być dziwnego i rzeczywiście należało to zobaczyć.

Ostrożnie ruszył ku przodowi, rozchylając gięt­kie gałązki. Janeczka ruszyła za bratem. Chaber kręcił się obok nich, całym zachowaniem okazując, że nie wyrobił sobie jeszcze jednoznacznej opinii o tym czymś, co mu się wydaje nie w porządku.

Pawełek uczynił zaledwie kilka kroków, wydo­był głowę z liści, spojrzał i zatrzymał się jak wryty. Serce zabiło mu gwałtownie, dla dodania sobie ani­muszu chciał gwizdnąć, ale gwizdnięcie mu jakoś nie wyszło.

- Fiuuuut... - zaszeptał słabo i zamilkł.

Janeczka wyplątała się z krzewów i stanęła obok brata. Na moment i jej zabrakło tchu.

Z całą pewnością obydwoje rzuciliby się do natychmiastowej ucieczki, gdyby nie to, że ich nogi odmówiły udziału w przedsięwzięciu. Przyrosły do leśnego runa i zamieniły się w kamienie. Przez długą chwilę rodzeństwo trwało w bezruchu, wpatrzone hipnotycznie w widniejący przed nimi rozkopany grób, z wydobytą z ziemi, rozwaloną trumną, i bie­lejące wokół rozsypane kości. Niewątpliwie ludzkie. Na samym froncie szczerzyła zęby czaszka...

- To o to mu chodziło... - szepnął wreszcie Pawełek głosem dziwnie ochrypłym, próbując jeśli już nie poruszyć się, to przynajmniej mrugnąć ocza­mi.

- To z tych... z tych... Niemców? - szepnęła Janeczka z wyraźnym trudem.

Pawełek jeszcze przez chwilę patrzył w milczeniu. Przełknął ślinę, złapał oddech i jakoś przemógł najgorsze.

- Coś ty! - odszepnął niecierpliwie. - Taki porządny grób z trumną? Gdzie oni mieli wtedy gło­wę do grobów. To coś innego.

Z wysiłkiem oderwał wzrok od czaszki i spojrzał dalej.

- Patrz! - krzyknął zduszonym głosem, trą­cając gwałtownie siostrę.

Janeczka drgnęła, zaszczekała zębami i spojrza­ła we wskazanym kierunku. Opodal widać było dru­gi grób, tak samo rozkopany. Kawałki szkieletu i pojedyncze kości poniewierały się dookoła. Po nie­zmiernie długiej chwili udało się im popatrzeć gdzie indziej i wówczas dostrzegli większą ilość grobów, nieco mniej przerażających. Niektóre wyglądały na­wet zupełnie normalnie, miały płytę nagrobną i ni­ski kamienny krzyż, większość jednakże musiała być rozkopywana, bo porozbijane płyty leżały obok zarośniętych trawą i przysypanych ziemią dołów, a krzyże były poprzewracane. Krzewy i bujne ziel­ska zasłaniały nieco widok.

- To jest cmentarz - szepnęła Janeczka, na razie niezdolna jeszcze do bardziej odkrywczych spostrzeżeń.

- Trochę dziwny cmentarz - skrytykował niepewnie Pawełek. - Bardzo stary, ale nie słysza­łem, żeby na starych cmentarzach rozwłóczali nie­boszczyków po całej okolicy.
I ja nie wiem...

- No?

- No nie wiem... On to wywęszył? Takie stare? Skąd wiedział, że to coś nie tak?

Janeczka spojrzała na psa. Zaczynała już odzy­skiwać zimną krew i trzeźwość umysłu. Poczuła także, że znów swobodnie włada nogami.

- Musi tu być coś więcej - orzekła. - Nie widać tego, ale on wie, że jest. Trzeba będzie spraw­dzić...

Kręcący się przy nich Chaber zawęszył nie przy samej ziemi, ale nieco wyżej, po czym szurnął nagle w krzaki i znikł z oczu. Czekali w napięciu. Po

krót­kiej chwili Chaber wrócił z podkulonym ogonem i wydał z siebie nerwowe, przepraszające piśniecie.

- Rany, znów ten nosorożec! - jęknął Pawełek.

- O Boże drogi - wyszeptała Janeczka rozpa­czliwie. - Jeżeli Chaber się boi, to już nie wiem, co to jest! Tych grobów się nie boi!

Chaber, jakby dla potwierdzenia, obiegł dooko­ła rozkopany grób, obojętnie obwąchał kości, po czym, ciągle z nosem przy ziemi, ruszył w dół, ku drodze idącej wzdłuż zalewu. Obejrzał się na nich, wrócił i znów ruszył w tę samą stronę, okazując zniecierpliwienie. Janeczka obserwowała go czujnie.

- Już wiem - oznajmiła. - Tu są trzy rzeczy. Te groby. To coś, czego się boi. I jeszcze coś, czego się nie boi, chce nam pokazać i mówi, żebyśmy z nim poszli. Nie możemy teraz.

- Ludzie - rzekł stanowczo Pawełek.

- Co ludzie?

- Chyba mu chodzi o ludzi. Te groby, same się nie rozkopały, nie? Ludzie musieli rozkopać!

- A nie mogło rozkopać coś innego?

- Co innego?

- Nie wiem. Jakieś zwierzę.

- No coś ty, kota masz? Zwierzę by odwaliło takie ciężkie płyty? Czekaj...

Postąpił kilka kroków do przodu, pochylił się i spróbował poruszyć odwaloną płytę.
Po krótkim wahaniu Janeczka mu pomogła. Bez skutku, płyta nawet nie drgnęła.

- No proszę! - sapnął Pawełek i wyprostował się. - Chyba słoń dałby radę. Słoni tu nie ma, więc tylko ludzie.

- Możliwe, że masz rację - zgodziła się Jane­czka. - Trzeba się nad tym zastanowić. Musimy tu przyjść jeszcze raz, jak będzie więcej czasu. Teraz trzeba wracać, bo zobaczą, że nas nie ma. Chaber, prowadź! Wracamy!

Chaber cierpliwie przeczekiwał machinacje z płytą. Wydawał się zdziwiony tak szybkim zakoń­czeniem polowania, spróbował znów pójść po owych tajemniczych, prawdopodobnie ludzkich śladach, ale stanowczy rozkaz zawrócił go z tropu. Posłusznie ruszył w drogę do ośrodka campingowe­go, znów na przełaj, po linii prostej, przez wądoły i góry.

 

Читайте дальше по ссылке продолжение детектива для молодёжи «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке. Другие книги, которые написала Иоанна Хмелевская (Joanna Chmielewska), а также произведения известных писателей разных стран мира в переводе на польский язык можно читать онлайн в разделе «Книги на польском». Если вас также интересуют книги на других иностранных языках, их можно найти в разделе «Книги онлайн».

 

французский

испанский

португальский

польский

чешский

словацкий

венгерский

румынский

болгарский

словенский

сербский

хорватский

македонский

иврит

турецкий

арабский

фарси

урду

пушту

молдавский

украинский

белорусский

русский

грузинский

армянский

азербайджанский

узбекский

казахский

киргизский

монгольский

Изучение иностранных языков - новое

Уроки иностранных языков онлайн

Как Вы узнали о наших курсах иностранных языков?