Повесть «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке – читать онлайн, Иоанна Хмелевская |
Детективная книга «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке – читать онлайн, автор детектива - Иоанна Хмелевская (Joanna Chmielewska). Повесть «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) была написана в 1981-м году, и относится к т.н. «детективам для молодёжи» - отдельный цикл Иоанны Хмелевской, в котором есть ещё 8 других детективных историй (к примеру, книга «Дом с привидениями» (Nawiedzony Dom)). Некоторые произведения польской писательницы Иоанны Хмелевской были переведены на самые распространённые языки мира, однако интереснее их читать в оригинале, т.е. на польском – так вы видите авторский стиль, а не вариант переводчика. Другие книги на польском разных жанров можно читать онлайн в разделе «Книги на польском языке», а для детей есть раздел «Сказки и легенды на польском языке». Тексты сказок этого раздела короткие и несложные, поэтому подойдут для студентов, начинающих изучение польского языка. Для тех, кому больше нравится слушать книги, создан раздел «Аудиокниги на польском языке», где также есть также аудиосказки братьев Гримм. Для любителей польских фильмов есть раздел «Фильмы на польском языке с субтитрами», где можно смотреть онлайн или скачать бесплатно различные польские фильмы. Если вас интересуют также фильмы на разных языках стран Европы и мира, посмотрите каталог «Фильмы онлайн». Для тех, кого интересует изучение польского языка не только самостоятельно по фильмам и книгам, но и с опытным преподавателем, есть необходимая информация в разделе «Польский по скайпу». Кого интересуют вопросы, связанные с получением Карты поляка, посмотрите тематические статьи в разделе «Карта поляка».
Возвращаемся к чтению детективной повести «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке. На этой странице выложена часть книги, а ссылка на продолжение детектива «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) будет в конце страницы.
Wielkie zasługi
Mechanicznie opędzając się od komarów, Janeczka i Pawełek siedzieli na schodkach campingowego domku. Taktownie symulowali całkowitą głuchotę, bowiem we wnętrzu domku ich rodzice toczyli rozmowę stanowczo nieodpowiednią dla uszu dzieci. - Półgłów jeden! - wykrzykiwała z irytacją pani Krystyna do swego męża. - Półgłów! - No owszem, przyznaję, miałem pewne obawy - usprawiedliwiał się pan Roman Chabrowicz. - Dyrektor... - Dyrektor! Debil, maniak, a nie dyrektor! Idiota! - Dobrze, idiota. To co, mam go zabić? - Przydałoby się! Byłoby to z pożytkiem dla instytucji! Dla społeczeństwa! Dla całego kraju! - Może nawet dla całej Europy... Przyznaję, że ośrodek położony jest dość idiotycznie, ale nic na to nie poradzę. - Idiotycznie, to za łagodne słowo! Jestem pewna, że znajduje się w najszerszym miejscu tej całej mierzei, a to za nami, to jest jej najwyższy punkt! - Od początku było wiadomo, że jest coś niedobrze - mruknęła Janeczka na schodkach. - Pewnie - przyświadczył Pawełek. - Zaraz było widać, że coś nie gra. Bał się powiedzieć wcześniej. Janeczka pokiwała głową, z politowaniem wspominając nieudolne podstępy własnego ojca. Już od Elbląga pan Chabrowicz wydawał się jakiś nieswój. Z wyraźnym niepokojem dopytywał się o szerokość mierzei i jej najwyższe wzniesienie nad poziom morza, interesował się także strukturą gleby. Na pytania grzecznie i bez trudu odpowiedziała mu córka, dla której geografia stanowiła ulubione hobby. - Piaski! - kontynuowała urągliwie pani Krystyna w domku. - Wydmy! Ha, ha! Gdzie te piaski i wydmy?! Ja tu widzę bagna i moczary! - No właśnie, dziwię się, skąd takie bagno na piaszczystym terenie... - martwił się ugodowo pan Chabrowicz. Pani Krystyna nie pozwalała się ułagodzić. - Co za pomysł, żeby budować ośrodek campingowy w takim miejscu! Debil to mało, trzeba być zwyrodnialcem! - Ponadto egoistą, samolubem i krętaczem - uzupełnił pan Roman gorliwie. - O przystań też się postarał... - Mają rację, to kretyn - zgodził się półgłosem Pawełek na schodkach. - Ma fioła na punkcie żaglówek, niech mu będzie, niech sobie ma. Ale po co było robić ten ośrodek za górką? Janeczka obejrzała się i oceniła porośnięte lasem strome zbocze. - Okropnie daleko stąd na plażę - stwierdziła. - W dodatku jego tu wcale nie ma. - Kogo? - Tego dyrektora. Przyjeżdża na dwa tygodnie i tyle. I na te dwa tygodnie zrobił cały ośrodek. Nic go nie obchodzi, że normalni ludzie muszą latać nad morze tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt metrów. - Rzeczywiście, tyle akurat tutaj jest? - Co? No nie, może ostatecznie trochę mniej. Ale trzeba latać, bo on chce mieć blisko te żaglówki przez dwa tygodnie. Obrzydliwiec. Pawełek pokiwał głową. - Ich tam jest podobno trzech, tych dyrektorów zwyrodnialców. Wszyscy z fiołem. - Ja też nie wiem. Trzeba będzie obejrzeć okolicę... Wszystkie te protesty i niepewności budził ośrodek campingowy Przemysłu Włókienniczego, dokąd pan Chabrowicz przypadkowo dostał skierowanie. Z przemysłem włókienniczym nie miał wprawdzie nic wspólnego, ale, sam wodniak, znał wszystkich innych wodniaków, w tym także owych dyrektorów zwyrodnialców. O ośrodku słyszał, wiedział, że można tu żeglować po Zalewie. Żeglować nie miał zamiaru, ale po drugiej stronie mierzei znajdowało się morze, wybrał się zatem z rodziną nad morze. Morze okazało się trudno dostępne. Ośrodek ulokowano rzeczywiście dość dziwnie, tuż nad samym Zalewem, w miejscu wyjątkowo źle wybranym dla wszystkich, z wyjątkiem żeglarzy. Trzeba było doprawdy wielu starań, żeby na piaszczystej mierzei znaleźć tak wspaniałe bagno, będące zarazem istnym rajem dla komarów. Domki campingowe stały tuż obok bagna, w maleńkiej dolince osłoniętej z trzech stron lasem. Morską plażę można było osiągnąć dopiero po sforsowaniu dwóch wysokich gór i całej szerokości półwyspu, kąpiel w Zalewie zaś wykluczał grząski brzeg i równie grząskie dno. Na domiar złego deszczowe lato nadzwyczajnie sprzyjało komarom, których nieprzeliczone roje miały tu znakomite warunki egzystencji. - Przejeżdżaliśmy przez wieś - mówiła z furią pani Krystyna. - Jeżeli oczywiście te wytworne wille można nazwać wsią. Jestem pewna, że tam wynajmują jakieś pokoje, prawdopodobnie z łazienkami i ciepłą wodą. Rób sobie, co chcesz, zamorduj kogoś, wystrasz, przekup, ale tutaj nie zostanę nawet przez jedną dobę! Janeczka i Pawełek zamienili spojrzenia, pełne nagłego zainteresowania. Zanosiło się na rozrywkę. - Wątpię, czy mają coś wolnego - rzekł smętnie zgnębiony pan Roman. - Przecież właśnie dlatego wziąłem te wczasy, że wszystko było zajęte. Cała Polska pcha się nad mocze. - Od maja do tej pory bez przerwy padał deszcz! Może ktoś zrezygnował... Janeczka i Pawełek na chwilę stracili wątek scysji w domku, bo pojawił się ostatni członek rodziny, ich pies imieniem Chaber. Był to pies tak mądry i tak doskonale wychowany, że nigdy nie zaistniała potrzeba prowadzania go na smyczy. Zawsze biegał wolno i zawsze wiedział, co robić i jak postępować, znacznie przewyższając w tej mierze wiedzę swoich państwa. Teraz, od razu po wyskoczeniu z samochodu, udał się na rekonesans i właśnie zakończył zwiedzanie terenu. - No i co? - spytała z ożywieniem Janeczka. - Jak tu jest? Chaber wydawał się pełen mieszanych uczuć. Był rozradowany, a równocześnie niespokojny. Szczeknął krótko, odbiegł kawałek w kierunku wschodnim, w stronę granicy, obejrzał się, podbiegł jeszcze kilka metrów i zastygł w pięknej, klasycznej pozie psa myśliwskiego, wyciągnięty jak struna, znieruchomiały, z uniesioną przednią łapą. Potem znów się obejrzał, nagle zawrócił i z podkulonym ogonem podbiegł do swych państwa. Cicho skomlał i popiskiwał. Rodzeństwo oderwało wzrok od psa i popatrzyło na siebie. Nie zdążyli się odezwać, bo Chaber zerwał się, pobiegł w drugą stronę i zachował się podobnie. Znów wystawił zwierzynę, teraz jednak nie wracał z podkulonym ogonem, tylko oglądał się niecierpliwie, podbiegając dalej, zawracając i wyraźnie zachęcając do pójścia w jego ślady. Wreszcie wrócił i usiadł obok Janeczki, szczeknąwszy jeszcze dwa razy. - Rozumiem - powiedział Pawełek z wielkim przejęciem. - Z tam tej strony jest nosorożec i on się nie podejmuje go upolować. A z tej jakaś łagodniejsza zwierzyna. - Nie wiem, czy zwierzyna - zaprotestowała trochę niespokojnie Janeczka. - To znaczy, chciałam powiedzieć, nie wiem, czy łagodniejsza. On chyba nie wie, co to jest, musi to być coś skomplikowanego. - Możliwe. Chce, żebyśmy z nim poszli i sami sprawdzili. Ja bym poszedł. - Ja też, ale na razie nie możemy. Nie wiem, na czym oni stanęli. W tym momencie z domku wyszli rodzice. - Dzieci, poczekajcie tu - powiedziała zdenerwowana pani Krystyna. - Pojedziemy z ojcem poszukać jakiegoś ludzkiego mieszkania. Bagaże zostają, nie wypakowujcie niczego. - Tatusiu, jakie tu są niebezpieczne zwierzęta? - przerwał pośpiesznie Pawełek. - Na litość boską, nie boicie się chyba niebezpiecznych zwierząt - odparł zirytowany pan Chabrowicz. - To nie jest dżungla nad Amazonką. Tu nie ma żadnych niebezpiecznych zwierząt! - Ale jakieś tu są! Jakie? - Lisy, sarny i zające. Nie zawracaj głowy, zaraz wracamy. - Znaczy, nie wiem, co zwęszył - stwierdził Pawełek, przyglądając się, jak matka z ojcem wsiadają do samochodu. - Co robimy? Janeczka już się podniosła ze schodków. - Idziemy zobaczyć to skomplikowane - zadecydowała bez namysłu. - Zanim wrócą... - Powiedzieli, że zaraz. - Coś ty?! Jak jadą oboje, zanim wrócą, zdążymy obejrzeć pół tej całej mierzei. Już sobie nie pożałują, żeby nie przegrymasić wszystkich domów, jakie tylko znajdą! Pawełek natychmiast zgodził się z siostrą, przekręcił klucz w drzwiach domku, wyjął go i schował do kieszeni. Chaber już biegł na zachód, wcześniej od nich wiedząc, że wyprawa ruszy. Pośpieszyli za nim i zagłębili się w las. Ludzi nie było widać wcale. Pierwsze od tygodni słoneczne popołudnie wywabiło wszystkich na plażę . W okolicy ośrodka nie mieszkał nikt - zabudowania osady zaczynały się dopiero o dobre kilkaset metrów dalej. Nikt też nie przechadzał się po stromych zboczach pozbawionych dróg i gęsto zalesionych. Pojedyncze sylwetki migały tylko gdzieś wyżej, na drodze, ale i te po chwili zniknęły z horyzontu, zasłonięte drzewami. Chaber prowadził na przełaj, nie przejmując się nierównościami terenu. Janeczka i Pawełek, sapiąc i dysząc, przedzierali się przez zarośla i krzewy, wpadali w jakieś dziury i wdrapywali się na górki. Po ścieżkach nie było najmniejszego śladu. - Czy tu specjalnie kopali te doły i góry? - wydyszała gniewnie zziajana Janeczka. Pawełek potknął się na pniaku, podparł rękami i obejrzał na siostrę. - Jak to, nie wiesz? - zdziwił się. - To są okopy. Tu siedzieli Niemcy. Pod sam koniec wojny podobno siedziało ich tu miliony i wszyscy kopali sobie okopy. I stanowiska dla czołgów. Ja się o tym uczyłem. - Okropność! Nie wiem, kiedy mogli zajmować się wojną, chyba bez przerwy kopali. - Toteż właśnie przegrali tę wojnę... - A swoją drogą, Chaber mógłby wybrać coś równiejszego! - On chyba wie, że mamy bardzo mało czasu... Chaber szedł jak po sznurku, przeskakując doły i oglądając się niecierpliwie za siebie. Kiedy wreszcie zatrzymał się, obejrzał ostatni raz i wystawił zwierzynę, jego państwo byli gruntownie wykończeni. Zatrzymali się również, milcząc i ciężko dysząc. Chaber po krótkiej chwili poruszył się, przemknął kilka kroków dalej i usiadł. Wyraźnie było widoczne, że doprowadził na miejsce. Wokół panowała cisza i absolutny spokój. Zniżające się ku zachodowi słońce przesiewało się przez gałęzie drzew, wiatr ucichł. Janeczka i Pawełek czekali w bezruchu co najmniej minutę, nie widząc nic poza masą różnorodnej zieleni. - No? - szepnął pytająco Pawełek. - I co tu ma być? - Coś za tymi krzakami - odszepnęła Janeczka. - Nic niebezpiecznego, bo on siedzi spokojnie. Trzeba zobaczyć. Pawełek podejrzliwie spojrzał na psa. Siedział niezupełnie spokojnie, wydawał się jakby pełen napięcia. Chwilami podnosił się i zniżał łeb ku ziemi, węsząc nerwowo. Coś tu musiało być dziwnego i rzeczywiście należało to zobaczyć. Ostrożnie ruszył ku przodowi, rozchylając giętkie gałązki. Janeczka ruszyła za bratem. Chaber kręcił się obok nich, całym zachowaniem okazując, że nie wyrobił sobie jeszcze jednoznacznej opinii o tym czymś, co mu się wydaje nie w porządku. Pawełek uczynił zaledwie kilka kroków, wydobył głowę z liści, spojrzał i zatrzymał się jak wryty. Serce zabiło mu gwałtownie, dla dodania sobie animuszu chciał gwizdnąć, ale gwizdnięcie mu jakoś nie wyszło. - Fiuuuut... - zaszeptał słabo i zamilkł. Janeczka wyplątała się z krzewów i stanęła obok brata. Na moment i jej zabrakło tchu. Z całą pewnością obydwoje rzuciliby się do natychmiastowej ucieczki, gdyby nie to, że ich nogi odmówiły udziału w przedsięwzięciu. Przyrosły do leśnego runa i zamieniły się w kamienie. Przez długą chwilę rodzeństwo trwało w bezruchu, wpatrzone hipnotycznie w widniejący przed nimi rozkopany grób, z wydobytą z ziemi, rozwaloną trumną, i bielejące wokół rozsypane kości. Niewątpliwie ludzkie. Na samym froncie szczerzyła zęby czaszka... - To o to mu chodziło... - szepnął wreszcie Pawełek głosem dziwnie ochrypłym, próbując jeśli już nie poruszyć się, to przynajmniej mrugnąć oczami. - To z tych... z tych... Niemców? - szepnęła Janeczka z wyraźnym trudem. Pawełek jeszcze przez chwilę patrzył w milczeniu. Przełknął ślinę, złapał oddech i jakoś przemógł najgorsze. - Coś ty! - odszepnął niecierpliwie. - Taki porządny grób z trumną? Gdzie oni mieli wtedy głowę do grobów. To coś innego. Z wysiłkiem oderwał wzrok od czaszki i spojrzał dalej. - Patrz! - krzyknął zduszonym głosem, trącając gwałtownie siostrę. Janeczka drgnęła, zaszczekała zębami i spojrzała we wskazanym kierunku. Opodal widać było drugi grób, tak samo rozkopany. Kawałki szkieletu i pojedyncze kości poniewierały się dookoła. Po niezmiernie długiej chwili udało się im popatrzeć gdzie indziej i wówczas dostrzegli większą ilość grobów, nieco mniej przerażających. Niektóre wyglądały nawet zupełnie normalnie, miały płytę nagrobną i niski kamienny krzyż, większość jednakże musiała być rozkopywana, bo porozbijane płyty leżały obok zarośniętych trawą i przysypanych ziemią dołów, a krzyże były poprzewracane. Krzewy i bujne zielska zasłaniały nieco widok. - To jest cmentarz - szepnęła Janeczka, na razie niezdolna jeszcze do bardziej odkrywczych spostrzeżeń. - Trochę dziwny cmentarz - skrytykował niepewnie Pawełek. - Bardzo stary, ale nie słyszałem, żeby na starych cmentarzach rozwłóczali nieboszczyków po całej okolicy. - No? - No nie wiem... On to wywęszył? Takie stare? Skąd wiedział, że to coś nie tak? Janeczka spojrzała na psa. Zaczynała już odzyskiwać zimną krew i trzeźwość umysłu. Poczuła także, że znów swobodnie włada nogami. - Musi tu być coś więcej - orzekła. - Nie widać tego, ale on wie, że jest. Trzeba będzie sprawdzić... Kręcący się przy nich Chaber zawęszył nie przy samej ziemi, ale nieco wyżej, po czym szurnął nagle w krzaki i znikł z oczu. Czekali w napięciu. Po krótkiej chwili Chaber wrócił z podkulonym ogonem i wydał z siebie nerwowe, przepraszające piśniecie. - Rany, znów ten nosorożec! - jęknął Pawełek. - O Boże drogi - wyszeptała Janeczka rozpaczliwie. - Jeżeli Chaber się boi, to już nie wiem, co to jest! Tych grobów się nie boi! Chaber, jakby dla potwierdzenia, obiegł dookoła rozkopany grób, obojętnie obwąchał kości, po czym, ciągle z nosem przy ziemi, ruszył w dół, ku drodze idącej wzdłuż zalewu. Obejrzał się na nich, wrócił i znów ruszył w tę samą stronę, okazując zniecierpliwienie. Janeczka obserwowała go czujnie. - Już wiem - oznajmiła. - Tu są trzy rzeczy. Te groby. To coś, czego się boi. I jeszcze coś, czego się nie boi, chce nam pokazać i mówi, żebyśmy z nim poszli. Nie możemy teraz. - Ludzie - rzekł stanowczo Pawełek. - Co ludzie? - Chyba mu chodzi o ludzi. Te groby, same się nie rozkopały, nie? Ludzie musieli rozkopać! - A nie mogło rozkopać coś innego? - Co innego? - Nie wiem. Jakieś zwierzę. - No coś ty, kota masz? Zwierzę by odwaliło takie ciężkie płyty? Czekaj... Postąpił kilka kroków do przodu, pochylił się i spróbował poruszyć odwaloną płytę. - No proszę! - sapnął Pawełek i wyprostował się. - Chyba słoń dałby radę. Słoni tu nie ma, więc tylko ludzie. - Możliwe, że masz rację - zgodziła się Janeczka. - Trzeba się nad tym zastanowić. Musimy tu przyjść jeszcze raz, jak będzie więcej czasu. Teraz trzeba wracać, bo zobaczą, że nas nie ma. Chaber, prowadź! Wracamy! Chaber cierpliwie przeczekiwał machinacje z płytą. Wydawał się zdziwiony tak szybkim zakończeniem polowania, spróbował znów pójść po owych tajemniczych, prawdopodobnie ludzkich śladach, ale stanowczy rozkaz zawrócił go z tropu. Posłusznie ruszył w drogę do ośrodka campingowego, znów na przełaj, po linii prostej, przez wądoły i góry.
Читайте дальше по ссылке продолжение детектива для молодёжи «Особые заслуги» (Wielkie zasługi) на польском языке. Другие книги, которые написала Иоанна Хмелевская (Joanna Chmielewska), а также произведения известных писателей разных стран мира в переводе на польский язык можно читать онлайн в разделе «Книги на польском». Если вас также интересуют книги на других иностранных языках, их можно найти в разделе «Книги онлайн». |
Изучение иностранных языков - новое
- Cказка «Крёстный» (El señor padrino) на испанском языке онлайн, братья Гримм
- Cказка «Невеста разбойника» (La novia del bandolero) на испанском языке онлайн
- Сказка «Господин Корбес» (El señor Korbes) на испанском языке онлайн, братья Гримм
- Сказка «Волшебный столик, осёл и дубинка» (La mesa, el asno y el bastón maravillosos) на испанском языке
- Сказка «Портной на небе» (El sastre en el cielo) на испанском языке онлайн, братья Гримм
- Сказка «Умная Эльза» (Elsa la Lista) на испанском языке онлайн, братья Гримм
- Сказка «Три языка» (Las tres lenguas) на испанском языке онлайн, братья Гримм
- Сказка «Смышлёный Ганс» (Juan el listo) на испанском языке онлайн, братья Гримм
- Книга «Преступление и наказание» (Crimen y castigo) на испанском языке онлайн
- Книга «Человек-невидимка» (El hombre invisible) на испанском языке – читать онлайн
- Книга «Нетерпение сердца» (La impaciencia del corazón) на испанском языке онлайн, Стефан Цвейг
- Книга «Война миров» (La guerra de los mundos) на испанском языке – читать онлайн
- Книга «Зов предков» (La llamada de lo salvaje) на испанском языке онлайн, Джек Лондон
Уроки иностранных языков онлайн
Наиболее востребованные онлайн уроки
- Аудиал, визуал, кинестетик, дигитал (тест). Как определить доминирующий тип восприятия?
- Фильмы на польском языке с субтитрами (смотреть онлайн или скачать)
- Названия месяцев в польском языке. Даты на польском
- Род существительных в испанском языке
- Эллипсис в английском языке (примеры)
- Союзы в испанском языке (испанские союзы)
- Род существительных во французском языке
- Запятая в английском языке
- Фильмы на французском языке с субтитрами: смотреть онлайн или скачать
- Болонская система оценивания (баллы ECTS)
- Прошедшее совершенное время в испанском языке (Pretérito perfecto)
- Предлоги в английском языке (Prepositions)
- Английский для начинающих (Киев)
- Артикли в итальянском: определённые, неопределённые, частичные
- Глаголы в испанском языке (классификация)