gototopgototop

английский

итальянский

немецкий

нидерландский

датский

шведский

норвежский

исландский

финский

эстонский

латышский

литовский

греческий

албанский

китайский

японский

корейский

вьетнамский

лаосский

кхмерский

бирманский

тайский

малайский

яванский

хинди

бенгальский

сингальский

тагальский

непальский

малагасийский

Книга «Темнота и плесень» (Ciemność i pleśń) на польском языке, Станислав Лем – читать онлайн

Повести «Темнота и плесень» (Ciemność i pleśń) на польском языке – читать онлайн, автор книги – Станислав Лем (Stanisław Lem). Книга «Темнота и плесень» (Ciemność i pleśń) была написана в 1959-м году и в этом же году с некоторыми другими произведениями Станислава Лема попала в сборник «Вторжение с Альдебарана» (Inwazja z Aldebarana). По жанру это произведение польского писателя относится к научной фантастике, главная идея книги «Темнота и плесень» впервые появилась у американского писателя-фантаста Филипа Дика в его рассказе «Автоматизированная фабрика», однако была настолько интересной и популярной, что впоследствии многие писатели брали эту идею как основу для своих произведений. Станислав Лем даже повторно использовал эту идею в своём романе «Непобедимый» (Niezwyciężony).

Позже многие произведения польского писателя были переведены на самые распространённые языки мира, но всё же такие книги интереснее читать в оригинале, поэтому предлагаем вам читать онлайн фантастическую повесть «Темнота и плесень» (Ciemność i pleśń) на польском языке.

Другие книги на польском разных жанров можно читать онлайн в разделе «Книги на польском языке», а для детей есть раздел «Сказки и легенды на польском языке». Тексты сказок этого раздела короткие и несложные, поэтому подойдут для студентов, начинающих изучение польского языка.

Для тех, кому больше нравится слушать книги, создан раздел «Аудиокниги на польском языке», где также есть также аудиосказки братьев Гримм.

Для любителей польских фильмов есть раздел «Фильмы на польском языке с субтитрами», где можно смотреть онлайн или скачать бесплатно различные польские фильмы. Если вас интересуют также фильмы на разных языках стран Европы и мира, посмотрите каталог «Фильмы онлайн».

Для тех, кого интересует изучение польского языка не только самостоятельно по фильмам и книгам, но и с опытным преподавателем, есть необходимая информация в разделе «Польский по скайпу».

Кого интересуют вопросы, связанные с получением Карты поляка, посмотрите тематические статьи в разделе «Карта поляка».

 

Теперь переходим к чтению рассказа Станислава Лема «Темнота и плесень» (Ciemność i pleśń) на польском языке. На этой странице выложена 1 глава книги, ссылка на продолжение повести «Темнота и плесень» (Ciemność i pleśń) на польском языке будет в конце страницы.

 

Ciemność i pleśń

 

1.

— To już ostatni, co? — powiedział mężczyzna w deszczowym płaszczu.

Końcem bucika strącał z nasypu okruchy ziemi w dół, na dno leja, gdzie pod pochylonymi postaciami o niekształtnych, olbrzymich głowach huczały acetylenowe płomienie. Nottinsen odwrócił się, żeby wytrzeć załzawione oczy.

— Cholera, zapodziałem gdzieś ciemne szkła. Ostatni? Mam nadzieję. Ledwo już trzymam się na nogach. A pan?

Mężczyzna w lśniącym płaszczu, po którym ściekały drobne kropelki wody, schował ręce do kieszeni.

— Jestem przyzwyczajony. Niech pan nie patrzy — dodał, widząc, że Nottinsen znowu spogląda w głąb leja. Ziemia parowała i syczała pod palnikami.

— Żeby przynajmniej mieć pewność — mruknął Nottinsen. Mrużył oczy. — Jeżeli tu jest tak — wyobraża pan sobie, co tam musiało się dziać? — głową wskazał poza szosę, gdzie nad wywiniętymi brzegami krateru unosiły się cieniutkie smużki pary, rozpalającej się fiołkowo od błysku niewidzialnych płomieni.

— On już wtedy na pewno nie żył — powiedział mężczyzna w deszczowcu. Po kolei wywracał obie kieszenie na lewą stronę i wytrząsał z nich wodę. Drobny deszcz wciąż padał.

— Nie zdążył się nawet przestraszyć — i nic nie czuł.

— Przestraszyć się? — powiedział Nottinsen. Chciał spojrzeć w niebo, ale schował zaraz głowę w kołnierz przed deszczem. — On?! To pan go nie znał. No, pewno, że go pan nie znał — zreflektował się. — On pracował nad tym cztery lata — w każdej sekundzie tych czterech lat to się mogło stać.

— To dlaczego pozwolili mu to robić? — mężczyzna w mokrym płaszczu popatrzał spode łba na Nottinsena.

— Bo nie wierzyli, że mu się uda — odpowiedział ponuro Nottinsen.

Sine, kolące wzrok płomienie lizały wciąż dno leja.

— Tak? — powiedział tamten. — Ja… miałem trochę oko na to, jak się budowało — spojrzał w stronę odległego o kilkaset metrów, słabo dymiącego krateru. — Musiało kosztować ładny grosz…

— Trzydzieści milionów — przyznał Nottinsen. Przestąpił z nogi na nogę. Zdawało mu się, że buciki przemakają. — Co z tego? Daliby mu trzysta albo trzy tysiące, gdyby mieli pewność…

— To miało coś wspólnego z atomami, prawda? — powiedział mężczyzna w nieprzemakalnym płaszczu.

— Skąd pan wie?

— Słyszałem. Zresztą widziałem słup.

— Eksplozji?

— A zresztą po co było budować to tak daleko, nie?

— To było jego życzenie — odparł Nottinsen. — Dlatego pracował sam — od czterech miesięcy, kiedy udało mu się… — popatrzał na tamtego i dodał, zniżając głowę:

— To miało być gorsze niż atomy. Gorsze niż atomy! — powtórzył.

— Co może być już gorsze od końca świata?

— Można zrzucić jedną atomówkę i przestać — powiedział Nottinsen. — Ale jedna Whisteria — wystarczyłaby jedna! Już nikt by tego nie powstrzymał! Hej, tam! — krzyknął, pochylając się nad lejem. — Nie tak prędko!!! Nie spieszyć się! Nie odsuwać płomienia! Każdy cal ma być porządnie wyżarzony!

— Nic mnie to nie obchodzi — powiedział tamten. — Ale… jeżeli to jest takie — co pomoże trochę ognia?

— Pan wie, co to miało być? — powoli spytał Nottinsen.

— Nie znam się na tym. Aldershot powiedział, żebym panu pomógł, lokalnymi siłami, że to były… że on pracował nad jakimiś bakteriami atomowymi. Coś w tym rodzaju.

— Bakteria atomowa? — Nottinsen zaczął się śmiać, ale natychmiast przestał. Odchrząknął i powiedział:

— Whisteria Cosmolytica — on to tak nazwał. Drobnoustrój, unicestwiający materią i czerpiący z tego procesu energią życiową.

— Skąd on to wziął?

— Pochodna sterowanych mutacji. To znaczy — wyszedł z istniejących bakterii i stopniowo poddawał je działaniu coraz większych dawek promieniowania. Aż doszedł do Whisterii. Ona istnieje w dwu stanach — jako przetrwalnik, nieszkodliwy jak mąka. Można nim posypywać ulice. Ale kiedy ożyje i zacznie się rozmnażać — to byłby koniec.

— Tak. Aldershot mówił mi — powiedział tamten.

— Że co?

— Że to miało się rozmnażać i pożerać wszystko — mury, ludzi, żelazo.

— To prawda.

— I że tego nie można by już powstrzymać.

— Tak.

— Co warta taka broń?

— Toteż na razie nie można jej było stosować. Whister pracował nad tym, żeby powstrzymać ten proces, żeby uczynić go odwracalnym. Rozumie pan?

Mężczyzna popatrzał najpierw na Nottinsena, potem na okolicę — malejące w oddali, zamglone pierwszym zmierzchem szeregi koncentrycznych, obwałowanych ziemią lejów, z których gdzieniegdzie wciąż jeszcze smużyła para — i nic nie odpowiedział.

— Miejmy nadzieję, że żaden nie ocalał — powiedział Nottinsen. — Nie przypuszczam, żeby zrobił coś tak szalonego, nie mając pewności, że potrafi z powrotem… — mówił do siebie, nie patrząc na towarzysza.

— Dużo tego było? — odezwał się tamten.

— Przetrwalników? To zależy, jak na to patrzeć. Były w sześciu probówkach, w kasie ogniotrwałej.

— Tam, w tym jego gabinecie na drugim piętrze? — spytał mężczyzna.

— Tak. Tam jest teraz lej, w którym zmieściłyby się dwa domy — powiedział Nottinsen i wzdrygnął się. Popatrzył w dół, na migające płomienie, i dodał:

— Poza lejami trzeba będzie przepalić cały teren, wszystko, w promieniu pięciu kilometrów. Jutro rano przyjedzie Aldershot. Obiecał mi zmobilizować wojsko — nasi ludzie nie dadzą sami rady.

— Co ona potrzebuje, żeby — zacząć? — spytał mężczyzna. Nottinsen popatrzał na niego chwilę, jakby nie rozumiejąc.

— Żeby się uczynnić? Ciemności. W kasie pancernej paliło się światło, były specjalne baterie akumulatorów na wypadek przerwy w prądzie — osiemnaście lamp, każda z osobnym obwodem, jedna niezależna od drugiej.

— Ciemność — i nic więcej?

— Ciemność i — jakaś pleśń. Obecność pleśni też była potrzebna. Dostarczała jakichś katalizatorów organicznych. Whister nie podał tego dokładnie w swoim raporcie podkomisji — miał papiery i wszystko na dole, w swoim pokoju.

— Widać nie spodziewał się — powiedział mężczyzna.

— Może właśnie się spodziewał — mruknął niewyraźnie Nottinsen.

— Myśli pan, że światło zgasło? Ale skąd się wzięła pleśń? — powiedział mężczyzna.

— Ależ nie!

Nottinsen patrzał na niego rozszerzonymi oczami.

— To nie one. To… to… one rozmnażają się zupełnie niewybuchowo. Spokojnie. Przypuszczam, że robił coś przy tym wielkim paratronie w podziemiu — chodziło o to, żeby znaleźć sposób powstrzymania ich rozwoju i żeby go mieć przygotowanym na wypadek…

— Wojny?

— Tak.

— I co on tam robił?

— Tego nie wiemy. To miało coś wspólnego z antymaterią. Bo Whisteria — ona unicestwia materię. Synteza antyprotonów — wytwarzanie otoczki siłowej — podział — tak wygląda jej cykl życiowy.

Jakiś czas patrzyli w milczeniu na pracujących pod nimi.

Płomienie na dnie leja gasły jeden po drugim. W szarobłękitnym zmierzchu ludzie wspinali się na górę, ciągnąc za sobą giętkie węże przewodów — ogromni, w azbestowych maskach, po których ściekał deszcz.

— Idziemy — odezwał się Nottinsen. — Pańscy ludzie są na szosie?

— Tak. Może pan być spokojny. Nikt nie przejedzie.

Deszcz padał coraz drobniejszy — chwilami zdawało się, że na twarzach i ubraniach osiada tylko skroplona mgła.

Szli polem, wymijając leżące w wysokiej trawie, potrzaskane, skręcone i opalone odłamki drzew.

— Aż tu przyniosło — mężczyzna idący obok Nottinsena odwrócił się i spojrzał za siebie. Ale widać było tylko szarą, coraz szybciej ciemniejącą mgłę.

— Jutro o tej porze będziemy mieli to za sobą — powiedział Nottinsen.

Podchodzili już do szosy.

— A… wiatr nie mógł zanieść tego dalej? Nottinsen popatrzał na niego.

— Nie myślę — powiedział. — Najprawdopodobniej samo ciśnienie eksplozji musiało je zemleć na proch. Przecież to, co tu leży — spojrzał na pole — te są resztki drzew, które stały o trzysta metrów od gmachu. Z murów, z aparatów, nawet z fundamentów nie zostało nic. Ani okruszyny. Przecież sialiśmy wszystko przez siatki, pan był przy tym.

— Tak — powiedział mężczyzna w płaszczu.

Nie patrzał na niego.

— No widzi pan. To, co robimy — robimy tylko na wszelki wypadek, po to, żeby mieć już całkowitą pewność.

— To miała być broń, co? — powiedział tamten. — Jak się nazywała? Jak pan mówił?

— Whisteria Cosmolytica — Nottinsen daremnie usiłował podnieść przemoczony, rozmiękły kołnierz płaszcza. Było mu coraz zimniej. — Ale w departamencie miała kryptonim, oni lubią takie kryptonimy, wie pan — „ciemność i pleśń”.

 

Читайте дальше по ссылке 2 главу книги «Темнота и плесень» (Ciemność i pleśń) на польском языке. Другие книги, которые написал Станислав Лем (Stanisław Lem),  а также произведения известных писателей разных стран мира в переводе на польский язык можно читать онлайн в разделе «Книги на польском». Если вас также интересуют книги на других иностранных языках, их можно найти в разделе «Книги онлайн».

 

французский

испанский

португальский

польский

чешский

словацкий

венгерский

румынский

болгарский

словенский

сербский

хорватский

македонский

иврит

турецкий

арабский

фарси

урду

пушту

молдавский

украинский

белорусский

русский

грузинский

армянский

азербайджанский

узбекский

казахский

киргизский

монгольский

Изучение иностранных языков - новое

Уроки иностранных языков онлайн

Как Вы узнали о наших курсах иностранных языков?